poniedziałek, 30 września 2013

Rozdział 72

*** Oczami Summer ***

Obudziłam się wtulona w ciało Harry'ego. Nie czułam się najlepiej okłamując go z tym okresem, ale nie chciałam, żeby dotykał mnie w intymny sposób po tym jak się zachował. Mam trochę tego dość. Próbowałam wstać, ale jego ręka uporczywie trzymała mnie przy jego ciele. Z jednej strony dba o mnie, spełnia moje marzenia. Z drugiej strony jest zaborczy i irytujący. Poprawiłam swoją pozycję w jego ramionach i zamknęłam oczy.
- Wstajemy moi państwo ! - mama Harry'ego ?! W sekundzie się przebudziłam i odpychając od siebie Hazze usiadłam.
- Mama co ty robisz ? - mruknął Harry wtulając głowę w poduszkę.
- No jak to co ? Uroczystość tuż tuż, a Wy śpicie ?
- Jaka uroczystość ?
- Mama jeszcze jej nie powiedziałem !
- Czego ?!
- Nie powiedziałeś jej, że bierzecie ślub ?
- Co ?! - coś osunęło mi się w żołądku. Chyba zwymiotuję. Pobiegłam do łazienki i wczorajszy homar z kolacji wylądował w muszli.
- Kochanie co się dzieje ? - pomógł mi wstać z podłogi, a ja byłam bliska furii.
- To ty mi kurwa powiedz co się dzieje Harry ! - odepchnęłam go i wzięłam się za mycie zębów.
- Baby chcę, żeby nasz ślub był wyjątkowy. Chcę, żeby był czymś czego nigdy nie zapomnisz. Coś wyjątkowego.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś ? Harry dlaczego ?!
- Bo chciałem, żeby to była niespodzianka. Nie cieszysz się ? Wszystkim się zająłem.
- Harry czy ty się słyszysz ?! Przegiąłeś ! Kocham Cie, ale tym razem przesadziłeś !
- Kotku o czym ty mówisz ?
- Nie rozumiesz Harry ?! Nie będzie ślubu !
- Aniołku ! Zaprosiłem wszystkich ! Twoich znajomych, przyjaciół ! Nawet Twoją mamę ! Wszystko jest dopięte na ostatni guzik !
- Harry !
- Summer nie odwalaj. Co ja mam zrobić, żeby Cie zadowolić ?! Staram się ? Źle. Nie staram ? Jeszcze gorzej. Zastanów się co ty robisz dziewczyno !
- Harry zorganizowałeś w tajemnicy przede mną ŚLUB i dziwisz się, że jestem wściekła ?!
- Tak. Nie jedna dziewczyna szalałaby ze szczęścia na Twoim miejscu. Na prawdę Summer popisałaś się. Teraz nawet mi odechciało się tego ślubu. - wyszedł z łazienki trzaskając drzwiami.
- Wróć tutaj. - warknęłam. Co ja robię ?! Wszedł do pomieszczenia z miną mordercy.
- Jak ty się do mnie odzywasz ?!
- Nie odwracaj się ode mnie i nie trzaskaj drzwiami kiedy rozmawiamy !
- Zamknij się. Nie mam ochoty Cie dłużej słuchać. Teraz pójdziesz do mojej mamy i Gemmy i przygotujesz się na uroczystość. Jedno chamskie zagranie, jedno chamskie spojrzenie, a tak Cie zleję, że popamiętasz mnie do końca życia.
- Jakoś się Ciebie nie boję Harry.
- Może najwyższy czas, żebyś zaczęła. Rozbudziłaś moją bestię i nie zawaham się przywalić Ci na oczach wszystkich.

*** Oczami Harry'ego ***

Jej oczy w sekundzie zaszkliły się, a dolna warga zaczęła drgać. Skrzyżowałem ręce na piersi obserwując teatrzyk przy którym zazwyczaj ulegałem.
- Nie uderzysz mnie.. Obiecałeś..
- Skończ.
- Przytul.
- Nie Summer. Przecież tak bardzo Cie krzywdzę i ranię. - rzuciła się na mnie. Po prostu wskoczyła mi na ręce i płakała. Zaniosłem ją do pokoju mojej siostry i posadziłem na łóżku.
- Gemma zrób z nią coś. - mruknąłem i wyszedłem. Nie mam pojęcia co się dzisiaj stanie.

*** Oczami Summer ***

Siedziałam w makijażu, uczesana, w sukni. Moja głowa bolała jak nigdy od natłoku myśli i sprzecznych uczuć.
- Summer już czas. - Gemma poprawiła jeszcze moją fryzurę. Niepewnie wstałam z krzesła i rozprostowałam suknię. Nie wiem co wygra.. Miłość czy złość..

piątek, 27 września 2013

Rozdział 71

*** Oczami Harry'ego***

Trzymałem ją za rękę powoli spacerując wybrzeżem Fiji. Milczeliśmy. Od wczoraj prawie nic nie mówi. W mojej głowie zaświtały obrazy z nocy, kiedy ocaliła mi życie.

#Wspomnienie

-Nic Ci nie jest?-zapytała zapłakana.
-Kochanie ja...wszystko okej.Dzięki.
-Nie dziękuj mi. Chodź musimy pomóc chłopakom.- nadal byłem w szoku po tym co się wydarzyło. usłyszałem huk i instynktownie zakryłem Baby swoim ciałem. Z cienia wyłonił się Louis. Z rozcięć na jego twarzy sączyła się krew.
-Lou..
-Nie żyją. Wykończyliśmy ich Hazz. Ilu zabiłeś?
-Nikogo..-spojrzał na ciało jednego z nich, które leżało kilka metrów od nas.
-Sami?-zapytał cicho .Kiwnęła głową i przytuliła się do mnie. Staliśmy w ciszy czekając na przybycie reszty. Gładziłem jej włosy starając się ją uspokoić, zapanować nad jej emocjami.
-Nic wam nie jest?- Liam z Niallem. Blondyn wyglądał normalnie, tylko jego oczy były niepokojąco chłodne. Liam krwawił z nogi, ale nie wyglądało to źle.Gdzie jest Zayn? Rozglądałem się nerwowo.
-Chodźmy stąd. Przyjdzie pewnie do Summer i Hazzy.-musiałem posłuchać Louisa jako lidera. Wziąłem Summer na ręce chcąc czuć ją jak najbliżej siebie.
-Harry ktoś tam jest..-pisnęła cicho wskazując palcem za moimi plecami.Odstawiłem ją i wyjąłem broń. Pod drzewem leżał ktoś ubrany na czarno. Skórzana kurtka. Cholera.Czułem się jak w filmie kiedy Niall i Liamem biegli w jego kierunku, a Louis zatrzymał Summer.Nie potrafiłem się ruszyć. Pomogli mu wstać. Żyje. Otrząsnąłem się i pomogłem moim przyjaciołom holować Zayna. Louis prowadził Summer co cholernie mnie wkurzało. Kładzie łapy na mojej kobiecie.
# Koniec wspomnienia.

Fala zazdrości zalała moje ciało.Objąłem Summer ramieniem i pocałowałem w skroń.
-Baby..?
-Hm...?
-Coś się stało?
-Czemu?
-Nic nie mówisz.
-Oh.
-Co się dzieje?-stanąłem i wziąłem ją za ręce
-Nic. Nie chce mi się gadać.
-Zrobiłem coś źle?
-Nie.-i już wszystko wiem.
-Chodzi o suknię?
-Zmień temat.
-Summer powiedz mi.
-Tak. Chodzi o suknie.
-Nie podoba Ci się?
-Podoba. Jest piękna.
-Powiedz mi Sami.
-Ja.. Chciałam sama ją wybrać- wypuściłem głośno powietrze. Nie patrzyła na mnie. Fale zalewały nasze stopy, a ona uparcie nie patrzyła.
-I co mam Ci teraz powiedzieć Summer?
-Nie wiem. Może lepiej nic nie mów.
-Summer obiecuję Ci, że wszystko zrozumiesz dobrze?
-Taa.
-Piękna nie złość się na mnie. Wiem co robię.-wtuliła się we mnie mocno.
-Nienawidzę kiedy robisz coś za moimi plecami. Po prostu nie na widzę.
-Wiem ale za to mnie kochasz.-puściłem jej oczko i unosząc jej podbródek dostałem buziaka. Mm..
-Hazz wracajmy, robi się zimno.-zarzuciłem na jej odkryte ramiona moją koszulę.
-Sopelek.
-Załóż to na siebie.
-Czemu?
-Nie chcę żeby inne kobiety oglądały coś co jest moje.- zmarszczyła śmiesznie brwi.
-Przecież ja widzę tylko Ciebie Summer.
-Kłamczuch.
-Może i patrzą, ale to ty będziesz dziś piszczeć z rozkoszy.
-Nie będę Harry.
-Będziesz.
-Mam okres.
-Dobry marynarz i czerwone morze przepłynie.
-Harry!-puściła mi kuksańca i odeszła śmiejąc się
-Chodź tutaj.-podbiegłem do niej i chwyciłem jej dłoń. Nie mogę doczekać się jutra i reakcji Summer na to, że bierzemy ślub na Fiji.


środa, 25 września 2013

Rozdział 70

*** Oczami Summer ***

-Myszko obudź się..
-Nie.
-Summer..-mruknął niezadowolony moją odmową.
-Nie.
-Baby..- musnął mój policzek nieświadomy jakie emocje są z tym związane.
-No co?- otworzyłam oczy i ujrzałam przepiękny uśmiech i poburzone po całonocnym seksie loczki.
-Kocham Cię.
-Przecież wiem.
-A ty mnie?- gładził mój policzek wierzchem dłoni.
-Noo..-usiadł mi na brzuchu skutecznie mnie rozbudzając. Moje ciało nie doszło jeszcze do siebie przez to co ze mną zrobił.
-Złaaaaaź
-To wstawaj na śniadanko.
-Jestem zmęczona Hazz. Chcę spać.
-Odpoczniesz sobie jutro na Fiji
-Co?!-usiadłam gwałtownie, a on przekręcił nas i teraz ja siedziałam na nim.
-Niespodzianka.
-Harry mam egzaminy w sobotę.
-I co?
-To ostatni termin.
-Po co Ci te studia.? Przecież masz wszystko czego Ci potrzeba i tak już zostanie. Rzuć to w cholerę.
-Rozumiesz, że ja chcę mieć studia?!
-A rozumiesz, że będziesz pracowała chyba po moim trupie i to też nie koniecznie bo zapewniłem Nam i naszym dzieciom odpowiednie zabezpieczenie finansowe?
-A rozumiesz, że tu nie chodzi tylko o pieniądze?
-No to o co chodzi?
-Ja nie chcę siedzieć w domu i pilnować dziecka!
-Nie interesuje mnie to. Podjąłem decyzje.-zeszłam z niego i wkurzona zamknęłam się w łazience.Z torebki wyjęłam paczkę papierosów i odpaliłam jednego.Głębokie buchy dawały upust złości, a dym jak mgła zalewał pomieszczenie.Wyrzuciłam niedopałek do kibla i wyszłam.
-Śmierdzisz papierosami.-jego oskarżycielski ton wkurwił mnie jeszcze bardziej. Wyciągnęłam jakieś ciuchy i zgarnęłam kluczyki od auta. Odwróciłam się i zderzyłam z torsem Harry'ego
-Wybierasz się gdzieś?-przekręcił głowę mierząc mnie wzrokiem.
-Ta.
-Gdzie?
-Przejść się.
-Zjedz i pójdziemy razem.
-Nie chcę iść z Tobą.Chcę iść sama.
-Pójdziesz do kuchni i zjesz to jebane śniadanie czy Ci się to podoba czy nie.
-Nie jestem głodna.
-Masz to zjeść. Dla naszego dziecka. Summer wiem, że się na mnie  wściekasz, ale ja wiem co dla Ciebie najlepsze.
-A może ja też wiem co jest dla mnie dobre?
-I dlatego właśnie paliłaś?
-Paliłam bo mnie wkurzasz.Wszystkiego mi zabraniasz.
-Chodź tutaj.- rozłożył ramiona zapraszając mnie żebym zajęła w nich miejsce. Przytuliłam się, ale sama nie wiem po co.Kołysał mnie delikatnie, a ja analizowałam naszą" rozmowę". Może ma racje, mówiąc że nie powinnam teraz studiować?
-Harry?
-Hymm?
-Lećmy na te wakacje.
-Dobrze- uniósł mój podbródek i pocałunkami zamknął moje powieki.Jego palce przesunęły się wzdłuż lini szczęki,aż do warg. Złożył na nich długi i namiętny pocałunek.
-Wykorzystam te twoje pyskate usteczka na Fiji.-jaki on...erotyczny.
-Nie.-oblałam się rumieńcem i dałam mu szybkiego buziaka.
-Tak tak kochanie. Czekam na to prawie od roku.
-No ale..
-Babyyy
-Nie chcę.
-Ciii, Chodź mam coś dla Ciebie.-objął mnie w talii i poprowadził do salonu.Na kanapie leżało ogromne pudełko.
-Co to?-wtuliłam się w jego biceps.
-Twoja suknia ślubna. Nie widziałem, żeby nie było. Gemma i moja mama wybierały.- przygryzłam dolną wargę żeby ukryć frustrację. Nawet na suknie ślubną wpływ musiał mieć ON.

niedziela, 22 września 2013

Rozdział 69

Z dedykacją dla Ani S. z okazji urodzin :)

Szybko włączyłem maksymalną ochronę domu i czekałem na przybycie moich przyjaciół. Summer patrzyła przerażona jak metalowe zasłony zakrywają okna. Tak. Mam pancerny dom.
- Trzymaj. - podałem jej załadowaną broń.
- Harry co się dzieje ?
- Summer to skomplikowane. - kolejny huk rozgrzmiał w okolicy.
- Powiedz mi.
- To członkowie gangu, który rządził Londynem przed nami. Próbują się zemścić i odzyskać władzę, ale ja na to nie pozwolę.
 - Chcą nas zabić ?
- Bez wątpienia.
- Boje się.
- Spokojnie kochanie. Pamiętasz co mi kiedyś powiedziałaś ? " Podoba mi się takie życie ". To jak paintball tylko jak Cie trafią to bardzo boli.
- Ty to umiesz mnie pocieszyć.
- Skup się Summer. - usłyszałem pisk opon na podjeździe. Moja żonka zadrżała.
- Spokój. To Louis.
- Skąd wiesz ?
- Ten co dojebał pancerz. - usłyszałem śmiech mojego przyjaciela. Otworzyłem drzwi i wpuściłem ich do środka w chwili kiedy rozległ się kolejny huk.
- Boże znowu się zaczyna.
- Louis co teraz ? - objął moją roztrzęsioną wybrankę ramieniem a mnie rozwalało. Złapałem ją za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie. Ona tylko przy mnie może czuć się bezpiecznie. Wtuliła się we mnie, a ja delikatnie gładziłem jej obojczyk i talię.
- Harry chyba powinniśmy stąd zabrać Summer.
- Nie ! Ona nie może być sama w takiej chwili.
- Black chcesz tu zostać ? - zapytał łagodnie Zayn.
- Chcę.
- Załatwione. - zaczęliśmy ubierać się w kuloodporne ciuchy, przeładowywać broń. Moja Baby nawet nieźle się trzymała.
- Summer idziesz z Harrym I Zaynem. Ja pójdę z Niallem i Liamem.
- Nie Louis. - co ona odpierdala ?!
- Dlaczego Black ?
- Nie mogę iść z Harrym ponieważ będzie zajmował się mną, a nie sobą. Pójdę z Tobą i Niallerem.
- Summer chyba Cie popierdoliło. - myślałem, że ją zabiję.
- Ona ma rację. Liam idziesz z Zaynem i Harrym. Black chodź.  - nie zdążyłem nic zrobić, a ich już nie było.
- Stary otrząśnij się. - dałem sobie w twarz i razem z chłopakami opuściliśmy mój dom. Rozpoczynamy polowanie. Kolejny huk przewracanego drzewa spowodował, że zadrżałem o bezpieczeństwo mojej ukochanej. Biegliśmy przez las szukając naszych ofiar. Muszę wykonać swoją robotę i znaleźć Summer.
- Chłopaki stójcie. - mruknął Liam zatrzymując nas ramionami. Też to usłyszałem. Kroki. Zbliżające się do nas. Naszykowałem broń gotowy do strzału, gotowy do walki.
- Rozdzielmy się. - szepnął Zayn. Ruszyliśmy każdy w swoim kierunku aż usłyszałem przeładowanie broni. I tak właśnie Harry Styles pakuje się w kłopoty.
- Ręce do góry, rzuć broń. - kuuuurwa.. Żegnaj świecie. - Odwróć się powoli w moją stronę. - czułem się jak ciota wykonując jego polecenia. - Chcę widzieć Twoje oczy kiedy będę odbierał Ci władzę. - usłyszałem huk broni. Czekałem na fale bólu zalewającą moją klatkę piersiową, ale nic takiego się nie stało. Otworzyłem jedno oko i nie widząc napastnika otworzyłem drugie. Coś rzuciło mi się na szyję. Zanim zobaczyłem kto jest napastnikiem, rozpoznałem jej zapach.
- Summer kochanie.. - wtuliłem się w jej piękne włosy nie mogąc odnaleźć słów, żeby podziękować jej za ocalenie mi życia.

piątek, 20 września 2013

Rozdział 68

Kucnąłem przed nią i popatrzyłem jej w oczy. Była bliska płaczu.
- Kochanie dlaczego się boisz ?
- Nie chcę.. no wiesz..
- Summer proszę Cie.
- No bo
- Przecież użyjemy prezerwatywy.
- Ostatnio też używaliśmy i co ?!
- Kochanie
- No co ?!
- Wszystko będzie dobrze. Nawet jeżeli będziemy w ciąży to wszystko będzie idealnie.
- Nie ! Nie będzie ! Nie chcę ! Nie będę mieć dzieci ! Nigdy !
- Sami - wybiegła z sypialni. Co ja mam zrobić ? Co mam jej powiedzieć ? Jezu. - Summer chodź tutaj proszę Cie.
- Zostaw ! - czułem się jak debil prosząc ją żeby otworzyła pokój gościnny, w którym się zamknęła.
- Kochanie porozmawiajmy.
- Nie chcę mieć dzieci i koniec ! Nie zmusisz mnie ! Nie !
- Kochanie otwórz drzwi. Baby.
- Chcę zostac sama. Zostaw mnie.
- Nie zostawie Cie. Nie potrafię. Bo cie kocham. Chcę Ci pomóc. Summer proszę otwórz. - usłyszałem ciche kroki i po chwili szczęk zamka. Wszedłem do środka i popatrzyłem na nią. Ruszyłem powoli w jej stronę.
- Nie podchodź. - zatrzymałem się w pół kroku. Wyglądała jakby zwariowała.
- Summer kochanie musimy żyć dalej. To było i już nie wróci prawda ? Nie możemy skreślać naszej przyszłości przez przeszłość. Nie możemy żyć dniem wczorajszym.
- Żyć dniem wczorajszym ?! Nasze dziecko umarło !
- Wiem kochanie, też jestem tym załamany. Jest mi przykro bo sądziłem, że wreszcie wszystko się nam ułoży i będzie między nami tak jak powinno być. Że stworzymy prawdziwą rodzinę.
- Ale ono umarło.
- Kochanie będziemy mieli dzieci. Zdrowe i piękne jak ty.
- Nie chcę ich. Chcę tamto !
- Summer ! Otrząśnij się ! Jestem z Tobą prawda ?! Kocham Cie ! Kocham wszystko w Tobie, wszystko. Każdą Twoją niedoskonałość ! W moich oczach jesteś idealna i nie obchodzi mnie co inni mówią !
- Ty jesteś, dziecka nie ma.
- Zaraz Ci je zrobię. - położyłem ją siłą na łóżku i nachyliłem nad nią.
- Zostaw !
- Nie ! Skoro tak bardzo chcesz mieć dziecko to będziesz je miała. Za 9 miesięcy.
- Nie chcę !
- Bądź grzeczna. - zacząłem gryźć i całować jej szyję. Uścisnęła moje przedramiona domagając się mojej uwagi.
- Harry..
- Co ? - mruknąłem muskając czułe miejsce zaraz za jej uchem.
- Kocham Cie.
- Wiem. - rozwiązałem ręcznik, którym była opleciona i wreszcie dostałem jej ciało. Pierwszy raz.. nasz pierwszy seks bez zabezpieczenia. - Też Cie kocham. Bardzo, bardzo bardzo.
- Obiecujesz, że będzie dobrze ?
- Obiecuję. - wszedłem w nią powoli obserwując ją. Była spokojna. Aż za spokojna. Jej dłoń powędrowała na mój kark i lekko ciągnęła mnie za włosy. Uprawialiśmy miłość. Powoli, namiętnie, romantycznie. Cały czas była w moich ramionach, aż opadłem bez sił obok niej na łóżko. Oddychała głęboko przytulona do mnie.
- Wszystko będzie dobrze Summer.
- Skąd wiesz ?
- Bo nie pozwolę Was skrzywdzić, nie pozwolę Ci się denerwować i będę o Ciebie dbał jak nigdy wcześniej wiesz ? Spełnię każde twoje marzenie i zachciankę. A zacznę od przyszłego tygodnia kiedy polecimy na Fiji.
- Co ?! - uśmiechnąłem się widząc jak szczęśliwa jest.
- Niespodzianka kochanie.
- Żartujesz prawda ? Czy ja śpię ? Czy  ja umarłam ?
- Nie kochanie. Chociaż jesteś moim aniołem.
- Dziękuję..
- Za co kochanie ?
- Za wszystko !
- Po prostu chcę żeby moja kobieta miała wszystko czego pragnie. Nie musisz mi dziękować. Twój uśmiech mi wystarcza. - usłyszałem okropny huk. Szybko wciągnąłem bokserki i chwyciłem za broń.
- Summer dzwoń do Louisa.

środa, 18 września 2013

Rozdział 67

Ruszyłem rozwścieczony za nią. Złapałem ją za przedramię i zlatując z trzech schodów wpadła w moje ramiona. Przyparłem ją do ściany i mocno złapałem za podbródek.
-Jak ty się do mnie odzywasz?!
-Puszczaj.
-Coś Ci się chyba pomyliło.Takim tonem odzywaj się do swoich znajomych, jeśli Ci na to pozwalają. Do mnie masz się zwracać z szacunkiem i grzecznie. Zrozumiano?
-Nie.
-Zmień ton.
-Jebany pan i władca.
-Jesteś ode mnie zależna, więc lepiej uważaj na to co mówisz.
-Nikt Cię o to nie prosił.
-Skończ te jebane gry Summer. Skończ ze mną walczyć w ten dziecinny sposób bo doprowadzasz mnie do furii.
-To po co chciałeś żebym wróciła?
-Bo nie miałem z kim sypiać.
-Nie zabolało.
-A miało.
-Och, wielki pan biznesmen.
-Gdyby nie to, nie miałabyś tego co masz.
-Jakoś mi nie zależy.Zabierz swoją pieprzoną kartę, samochód i co jeszcze chcesz.
-Kiedy dorośniesz?
-O co Ci chodzi?!
-Dobrze Ci radzę Sami. Nie podnoś więcej na mnie ręki bo Ci oddam.
-Gówno mi zrobisz!
-Zamknąć Ci te pyskate usteczka?
-Idiota-odepchnęła mnie i chciała odejść, ale złapałem ją w talii i tym razem popchnąłem na ścianę.Uderzyłem w ścianę zaraz obok jej głowy i wreszcie zobaczyłem strach w jej oczach.
-Szacunek.-pisnęła cicho i uciekła na górę.Zamknęła się w łazience co mnie cholernie rozbawiło. Kopnąłem z całej siły w drewnianą powłokę, która otworzyła się przez uderzenie.
-Przede mną się nie ucieka Baby...- podszedłem do niej wolno, a ona skuliła się ze strachu.
-Z...zostaw-jęknęła drżącym głosem. A ze mnie odpłynęła cała złość. Podniosłem ją i zamknąłem w ramionach. Przylgnęła o mnie szukając bezpieczeństwa.
-Kochanie. Przecież Cię nie uderzę. Zabił bym za Ciebie.-przytuliła się do mnie jeszcze mocniej i całowała delikatnie mój tors.
-P...Przepraszam...
-Ja też Sami. Po prostu  nienawidzę kiedy mnie nie szanujesz.
-Ale ja
-Wystarczy. Rozbierz się.
-Po co?
-Chcę na Ciebie popatrzeć.
-Harry.
-Zrób o co proszę.
-Nie!
-Widziałem Cię nago.
-Nie chcę żebyś się perfidnie na mnie gapił!
-Baby!
-No co?
-Kocham twoje ciało, które należy do mnie i chcę na nie patrzeć! To moje prawo.
-Chodź pod prysznic.
-Nie odpuścisz?
-Nie.-wywróciłem oczami i zacząłem ściągać z siebie ubrania. Stała i patrzyła na mnie przygryzając wargę.
-Czemu się tak na mnie patrzysz?- wybuchnęła śmiechem i wskoczyła mi na ręce.
-Bo Cię kocham.-pocałowała mnie namiętnie i zdjęła swoje ciuchy.Odkręciłem wodę dopasowując jej temperaturę i zaprosiłem moją Baby do kabiny. Nasze ciała przylgnęły do siebie przez pocałunki. Uwielbiam sposób w jaki się godzimy.
-Boże Summer..- jęknąłem u szczytu podniecenia.
-Słucham Cię kochanie?- mruknęła przygryzając płatek mojego ucha.
-Pozwól mi..
-Nie,
-Summer ja nie wytrzymam zaraz.
-Dasz radę. Jesteś dużym chłopcem.-poklepała mnie po głowie jak psa. Wystarczy tego. Odwróciłem ją i przyparłem do ściany.
-Teraz ja się Tobą pobawię.- zamruczałem chwytając w dłonie jej piersi.
-jestem odporniejsza i nie wariuję gdy tylko mnie- jęknięcie przerwało jej wypowiedź gdy  moja ręka zaczęła masować jej muszelkę.
-Co mówiłaś?
-Że jestem już czyta i mogę sobie iść.-odsunęła się ode mnie i uciekła. Co jest kurwa?
-Summer.-rozżalony ruszyłem za nią. Siedziała na łóżku i nerwowo bawiła się palcami.
-Co się dzieje? Baby..
-Nie chcę. Nie Harry. Po prostu nie.
-Dlaczego?
-Nie chcę.
-Chodzi o ciążę prawda? Boisz się, że będziemy w ciąży? - nie odpowiedziała, ale jej wzrok powiedział mi wszystko.


wtorek, 17 września 2013

Rozdział 66

*** Oczami Harry'ego ***

- Louis tak bardzo się boję, że ona odejdzie, że się załamie i coś sobie zrobi. To mnie zabija.
- Stary ona jest młoda. Będziecie mieli jeszcze dzieci. - obracałem w ręce malutkiego Conversa, którego kupiłem dla naszego maleństwa. - Harry jesteś tam ? - zauważyłem kątem oka Summer.
- Zadzwonię później. - rozłączyłem się i spojrzałem na nią.
- Harry.. - podbiegła do mnie i usiadła mi na kolanach.
- Nie chciałem, żebyś to słyszała.
- Harry nie odejdę wiesz ? Obiecuję Ci. - pocałowała mnie z takim uczuciem jak nigdy.
- Nie pozwolę Ci odejść. Kocham Cie tak bardzo.
- Ja Ciebie kocham bardziej. - roześmiałem się. Głupiutka. Przygryzłem delikatnie jej policzek.
- Nie możesz mnie kochać bardziej niż ja Ciebie.
- Mogę ! Nie zabronisz !
- Zaraz dostaniesz klapsa.
- Ty potworze. - sarkastyczna Summer. Tęskniłem.
- Pamiętasz początek naszej znajomości ?
- Jak mi wlazłeś pod prysznic, próbowałeś mnie zgwałcić i jak napadłeś na restaurację ? tak pamiętam.
- Nasz pierwszy pocałunek, pierwszą malinkę, pierwszą randkę, pierwszy raz ?
- Ohh too..
- Nie drocz się !
- Zrobisz coś dla mnie Haroldzie ?
- Co kochanie ? Zrobię wszystko.
- Rozpalisz ogień w kominku ?
- Jesteś niemożliwa. Rozpalę i zamówimy coś do jedzenia dobrze ?
- Może coś
- Nie ugotujesz. Musisz się oszczędzać.
- Ale
- Summer nie dyskutuj ze mną jeżeli chodzi o kwestię twojego bezpieczeństwa.
- Nie bądź taki..
- To o siebie dbaj Baby.
- No przecież
- Jak ostatnio spuściłem Cie z oczu to ćpałaś !
- No i co ?!
- Czy ty wiesz jak to szkodzi ? Zabija ?
- I tak kiedyś umrę.
- Nie.
- Tak.
- Nie. Tak.
- Summer.
- Miller, tak to ja.
- Przestań z tymi gierkami !
- Nie chcę.
- Do jasnej cholery !
- Krzycz głośniej Hazz, nie słyszą Cie jeszcze na głównej ulicy.
- Jestem w moim pieprzonym domu i mogę robić co mi się podoba.
- Zachowujesz się jak dziecko.
- To dziecko zaraz Ci przypieprzy.
- Groziłeś już tyle razy..
- Nie wystawiaj mnie na próbę. Idź weź prysznic, ja zamówię jedzenie.
- Jebany rządziciel.
- Wredna dziwka. - ujebałem się w język minutę za późno. - zaśmiała się cicho po czym uderzyła mnie w twarz z ogromną siłą.
- To był ostatni raz kiedy mnie obraziłeś. - wyplułem krew i spojrzałem na nią. - Teraz możesz mnie przeprosić i zapamiętać tą chwilę. - czułem poirytowanie i świerzbiła mnie ręka, żeby jej oddać. Myśli, że ma nade mną kontrolę. Jej niedoczekanie. Już ja Ci KOCHANIE pokażę kto tutaj rządzi.

poniedziałek, 16 września 2013

Rozdział 65

Z dedykacją dla Mileny F. z okazji urodzin :) Wszystkiego najlepszego :*

Przełknąłem głośno ślinę i starałem się opanować łzy. Wparowałem do mojej Summer.
- Proszę stąd wyjść ! - jakaś pielęgniarka próbowała mnie wypchnąć.
- To moja kobieta. Muszę być przy niej. To moje dziecko. - puściła mnie i zostawiła samego z Baby. Cholera.. Co ja mam jej powiedzieć ? Usiadłem na brzegu łóżka i delikatnie wziąłem ją za rękę. Spojrzała na mnie zapuchniętymi od łez oczami.
- Baby.. - łamał mi się głos.
- Tak bardzo Cie przepraszam Harry.. Nie zdziwię się jeżeli mnie teraz zostawisz. Nie potrafię nic zrobić. Nic.. Nawet.. - rozpłakała się.
- Kotku o czym ty mówisz ? Nie zostawię Cie ! Będziemy mieć jeszcze milion dzieci kochanie. Baby błagam Cie nie załamuj się. Damy sobie razem radę..
- Będziesz szczęśliwszy z inną kobietą..
- Nigdy w życiu Sami.. Chcę tylko Ciebie. - wytarłem jej buzię z łez.
- Tak bardzo Cie kocham.. - próbowała się podnieść co skutecznie jej uniemożliwiłem.
- Też Cie kocham aniele mój..- pocałowałem ją w czoło.
- Chcę do domu..
- Nie. Musisz zostać maleńka. Musimy sprawdzić czy wszystko jest dobrze. Nie przeżyłbym gdyby coś Ci się stało. TY jesteś najważniejsza. Nigdy nikt nie zajmie Twojego miejsca. Jesteś za dobra, żeby być zastąpiona.
- Nie chcę  tutaj być.
- Bądź grzeczną dziewczynką. Obiecuję, że będę miał dla Ciebie niesamowitą niespodziankę dobrze ?
- Dobrze. Tylko dla Ciebie będę grzeczna.
- Kochanie, jakie jest Twoje największe marzenie ?
- Polecieć na Fiji.. A co ?
- Po prostu chciałem wiedzieć myszko. - otworzyły się drzwi do sali. Weszła jakaś kobieta.
-  Jak się pani czuje ?
- Już lepiej, mąż mnie wspiera. - uścisnąłem mocniej jej dłoń na to określenie mojej osoby.
- Sądzę, że może pani wrócić z mężem do domu.
- Chwila, a jakieś badania ? Może z nią jest coś nie tak ? Może jest chora ? Może potrzebuje pomocy ?
- Zrobiliśmy wszystkie potrzebne badania. Nie ma potrzeby, żeby pani tu została.
- To świetnie. - nie zdążyłem się ruszyć, a chudziutkie nogi Summer już zwisały z łóżka.
- Powoli ! - opieprzyłem ją. Stała gotowa przy drzwiach i niecierpliwie wyciągnęła rękę w moją stronę. Założyłem na jej ramiona mój płaszcz i objąłem ją w talii.
- Chcesz coś zjeść ?
- Nie.. Harry ?
- Tak ?
- Chciałabym porozmawiać z Twoją mamą.
- Jutro do niej pojedziemy. Obiecuję. Dzisiaj musisz odpocząć kochanie.
- Daj mi po prostu zadzwonić.. - podałem jej telefon, ale nie miała zamiaru rozmawiać przy mnie. Boże co ja z nią mam. Gdy tylko weszliśmy do domu zamknęła się w łazience.

*** Oczami Summer ***

Denerwowałam się. Nie wiem dlaczego chciałam pogadać z jego mamą, ale potrzebowałam czyjegoś wsparcia, a Harry nie jest osobą, która potrafi mi pomóc. Pociesza na chwilę..
- Halo ?
- Dzień dobry.
- Summer ? Kochanie stało się coś ?
- Tak ja.. Nie wiem dlaczego dzwonię, ale muszę z kimś porozmawiać.
- Powiedz co się stało. Pomogę Ci jeżeli tylko będę w stanie.
- My z Harrym... My straciliśmy dziecko.
- Summer co ty mówisz ?! Poroniłaś ?!
- Tak..
- Jest z Tobą Harry ?
- Jest na dole.
- Kochanie posłuchaj mnie. Daj mi go do telefonu. Połóż się do łóżka i odpoczywaj. Jutro będę w Londynie i się Tobą zajmę. Obiecuję Ci.
- Nie musi Pani, mi nie o to chodziło. Po prostu.. Harry nie jest zbyt dobry z podnoszeniu na duchu..
- Summer jesteście bardzo młodzi. Będziecie mieć dzieci, a ja będę najszczęśliwszą babcią i teściową na świecie. Przecież wiesz, że jesteś częścią i rodziny i ja tylko czekam, żeby płakać na waszym ślubie.
- Tak bardzo dziękuję..
- Nie masz mi za co dziękować. Proszę daj Harry'ego. Muszę z nim porozmawiać.
- Umm.. dobrze. - zeszłam powoli na dół i odnalazłam mojego ukochanego. Tego się nie spodziewałam..

niedziela, 15 września 2013

Rozdział 64

- Summer
- Kazałeś go zabić ?!
- Nie, to nie tak.. On już był na liście, tylko awansował, Summer proszę  Cie idź do łóżka. Musisz odpoczywać.
- Nie będziesz mi mówił co mam robić !
- Kochanie proszę Cie.
- Morderca ojcem mojego dziecka. Pięknie Miller jak zawsze potrafisz się ustatkować. ! - gadała sama do siebie i ruszyła wściekła na górę.
- Brawo Niall.. - pobiegłem za nią.
- Idź mi stąd. - warknęła na mnie kiedy wszedłem do sypialni.
- Kochanie.. -położyłem się obok niej  na łóżku. Przyciągnąłem ją do siebie ignorując jej protesty.
- Puść mnie !
- Summer posłuchaj. Muszę Cie chronić. Ciebie i nasze maleństwo. Słyszysz mnie ?
- Słyszę.
- Nie mogę pozwolić na to, że ktoś Cie dotknie kiedy znikniesz mi z pola widzenia. Robię to dla nas, dla Ciebie..
- Co robisz dla nas ?! Zabijasz ludzi ?! Sprawiasz, że się Ciebie boję ?
- Kotku przecież ja bym Cie nigdy nie skrzywdził.
- Mnie może nie, ale każdego kto krzywo na mnie spojrzy..
- Summer.
- Taka prawda Harry! Nie potrafisz się kontrolować rozumiesz ?! Nie konsultujesz niczego ze mną ! Nie pytasz mnie o zdanie !
- Baby zmienię się, obiecuję tylko proszę nie denerwuj się.
- W sumie to tylko zabiłes mojego brata, nie  mam się czym denerwować prawda ?

*** Oczami Summer ***

Dziwny ból w moim podbrzuszu nasilał się w każdej sekundzie. Oddychałam głęboko próbując się uspokoić, ale słabo mi szło.
- Summer ? Co się dzieje ?
- Boli.. - syknęłam i zwinęłam się w kłębek.
- Kochanie co Cie boli ? Brzuch ? - kiwnęłam głową. Wziął mnie na ręce i zaniósł do auta. Już wiedziałam. To wszystko byłoby zbyt piękne. Ciąża, ślub ? To nierealne. Rozpłakałam się z bólu i  smutku.
- Kochanie wszystko będzie dobrze. Nie płacz.
- Harry już je straciliśmy..
- Nie ! Nawet tak nie mów ! - czułam krew.. tam.. wziął mnie na ręce i zaniósł do środka.

*** Oczami Harry'ego ***

To nie może tak być. Dopiero się o nim dowiedzieliśmy, a już mamy je stracić ? Zniecierpliwiony czekałem przed salą gdzie zamknęli moją Summer. Zjadłem chyba już wszystkie paznokcie, straciłem połowę włosów i dostałem nerwicy. Drzwi otworzyły się powoli. Lekarz nawet do mnie nie podszedł. Tylko pokręcił głową.
Co to miało kurwa znaczyć.
- Przepraszam.. - zaczepiłem jakąś pielęgniarkę.
- Przykro nam proszę pana..
- Co pani chce mi powiedzieć ?
- Nie udało się uratować płodu.

piątek, 13 września 2013

Rozdział 63

Zaśmiałem się cicho wstając z miejsca.
- Harry nie.. -  Summer chciała mnie powstrzymać, ale cofnąłem ją na siedzenie jednym spojrzeniem.
- Po co tu podszedłeś ? - starałem się trzymać ręce przy sobie i go nie zabić.
- Pogratulować mojej siostruni, że ktoś chciał ją kupić i zapłacić za jej dziwkarski tyłek.
- Kochanie idź do samochodu.. - powiedziałem do niej spokojnie.
- Harry chodź proszę Cie to nic nie da.
- Idź.
- Nie.. Załatwisz to w inny sposób.. Chodźmy.. - spojrzałem na nią. Była przerażona. Co robić ? Cholera. Ona nie może się denerwować. Przywołałem gestem kierownika sali i grzecznie poprosiłem o usunięcie Spencera.
- Kochanie dokończ obiad. - powiedziałem łagodnie.
- Nie chcę już.
- Summer zjedz to pieprzone jedzenie bo wcisnę Ci je do gardła. - warknąłem. Spuściła wzrok i grzebała widelcem w talerzu.
- Nie chcę już.
- Jezu.. Chodź. - zapłaciłem rachunek i objąłem ją w talii. Śnieg już powoli topniał. - Kochanie zapnij kurtkę. Robi się zimno.
- Jest okej Hazz.
- Możesz zrobić o co proszę ? - westchnęła i zapięła płaszczyk.
- Szczęśliwy.
- Tak. Daj buziaka. - odwróciła się ode mnie i czekała aż otworzę jej drzwi do samochodu. - Ej co jest  ?
- Nie najlepiej się czuję, możemy wracać ?
- Kochanie co się dzieje ? Proszę Cie powiedz mi, uspokój się, oddychaj spokojnie..
- Harry uspokój się. Po prostu za dużo emocji okej ?
- Chodź do auta. - pomogłem jej wsiąść i przetruchtałem na swoje siedzenie. Jechałem powoli uważając na bezpieczeństwo moich skarbów. Zaprowadziłem ją na górę i położyłem do łóżka.
- Nie wiem Summer, chcesz coś do picia, jedzenia ? Coś Ci przynieść ?
- Trochę wody gdybyś mógł.. - zbiegłem na dół i już po chwili siedziałem przy niej.
- Kochanie już Ci lepiej ? - Gładziłem jej włosy wytężając swój umysł. Nie mam pojęcia jak jej pomóc.
- Jest okej.
- Oszalałbym gdyby któremuś z Was coś się stało. Oddam za Was moje życie słyszysz ? - usiadła i wtuliła się we mnie. Kołysałem nią delikatnie.
- Harry ! Dojebałem skurwysyna ! - Summer spojrzała na mnie wzrokiem mordercy.
- Śpij kochanie. - oparłem ją na poduszce i wyszedłem z sypialni. W przedpokoju stał Niall umorusany we krwi.
- Zabiłem go.
- Kogo Niall ? Pogubiłem się już ?
- No jak to ?! Zlecenie specjalne z ostatniej chwili ! Spencera ! - usłyszałem przyspieszony oddech za moimi plecami. Wiedziałem co ona zaraz  zrobi. Ucieknie.

czwartek, 12 września 2013

Rozdział 62

Z dedykacją dla Kasi z okazji urodzin :) Wszystkiego najlepszego :) x

Oparłem się i wybuchnąłem śmiechem.
- Z czego się debilu kurwa śmiejesz ?! - zaczęła bić mnie gdzie tylko się da.
- Z Ciebie Summer.
- A co jest takie śmieszne ?! Że moje życie legło w gruzach ?!
- Kochanie.. Jestem taki szczęśliwy. Moja malutka Darcy. Nasza córeczka albo nasz synek. Dlaczego tak płaczesz ?
- Bo jestem taka młoda..
- I co z tego ?
- Mówiłam Ci ! Chciałam podróżować, studiować !
- Baby ! - wstałem i wziąłem ją na ręce.
- No i widzi pani ? Mąż tak bardzo panią kocha. Po co było płakać ? - jakiś lekarz uśmiechnął się do niej  ciepło i zniknął w najbliższej sali.
- No i widzi pani, pani Styles ? Po co było płakać ? Mąż  tak bardzo panią kocha. - odstawiłem ją i wpiłem w jej usta.
- Kocham Cie Hazz.
- Ja Ciebie też kochanie. Śliczne włosy.
- Nie chcę.
- Chcesz.
- Nie.
- Summer nawet nie kombinuj jakiś głupot.
- Za kogo ty mnie masz ?! Myślisz, że zabiłabym własne dziecko ?!
- Ci.. nie to miałem na myśli. Chodź kupię Ci jakieś tłuste żarcie.
- No ale
- Summer. Poradzimy sobie. Obiecuję Ci, że wszystko będzie dobrze, że będziesz szczęśliwa. I ty i nasze dziecko.
- Przytul. - zamknąłem ją w ramionach i pocałowałem w czoło. Bałem się jak cholera. Pragnąłem dziecka z Summer od kiedy tylko ją zobaczyłem, ale kiedy to.. to jest tak blisko czułem się jak zagubiony szczeniak. Wytarła buzię z łez i powoli ruszyliśmy w stronę wyjścia. Mój poziom opiekuńczości wkroczył na najwyższy poziom. Delikatnie pomagałem jej wsiąść do samochodu, a niedługo potem z niego wysiąść. Objąłem ją w talii i poszliśmy do restauracji.
- Tęskniłem za nami kochanie.. A teraz jest najlepsze co mogło się zdarzyć.
- Cieszę się, że się cieszysz.
- Baby nie podchodź do tego w ten sposób.
- Bo ty masz 23 lata Harry, ja mam 18.
- Dlaczego dziecko tak bardzo Ci przeszkadza ? Podróże ? Możemy je wziąć ze sobą ! Studia ? Ja się nim zajmę. Co jeszcze ?
- Spotkania ze znajomymi, imprezy, nasze randki.
- Słyszałaś o czymś takim jak opiekunka ?
- No.
- Kotku ze wszystkim damy sobie radę. Jestem pewny. Ale chcę, żebyś była moją żoną kiedy narodzi się nasze dziecko. - uklęknąłem przed nią wyjmując z kieszeni pierścionek.
- Hazz co ty .. - szepnęła czerwieniejąc.
- Zostaniesz moją żoną ? - ciśnienie wywołało jakiś dziwny szum w moich uszach.
- Tak zostanę, ale błagam Cie wstań już Harry wyjdę za Ciebie proszę Cie !
- Rączka. - podała mi ją rozglądając się zarumieniona. Wsunąłem pierścionek na jej palec i dźwignąłem się na nogi żeby dostać mojego upragnionego całusa. Patrzyła wszędzie tylko nie na mnie.
- Ej.. - złapałem jej buźkę w swoje dłonie i musnąłem jej usta. Ludzie zaczęli bić brawo, a ja czułem, że nieźle mi się oberwie od Baby.
- Usiądź już proszę Cie.. - popchnęła mnie delikatnie na krzesło. Zamówiliśmy posiłek i siedzieliśmy trzymając się za ręce.
- Moja gratulacje SIOSTRZYCZKO ! - podniosłem głowę, a adrenalina zawładnęła moim organizmem. Spencer Miller we własnej osobie.

Pierścionek zaręczynowy http://media.bodaclick.com/img/img_reportajes/7mil/85dec/7854_1296651480_4d4954d8b1212.jpg

wtorek, 10 września 2013

Rozdział 61

-Summer nigdy w życiu. Tylko w Tobie..z Tobą jest mi dobrze. Przed tobą miałem wiele partnerek, ale tylko Ciebie kiedykolwiek kochałem, kocham i kochać będę.
-Dlaczego byłeś dla mnie taki zimny?
-Starałem się trzymać na dystans kochanie. Przecież wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć.
-Chcę, żeby było tak jak dawniej.
-Tak?
-Tak.-rozebrał się szybko i wszedł do wanny.Przyciągnął mnie i oparł o swój tors.Jego dłonie delikatnie gładziły moje udo.
-Kocham Cię Baby..- wpił się w moją szyję.
-Ja Ciebie też Hazz..- mruknął cicho wywołując przyjemne wibrację na mojej skórze. Ugryzł mnie delikatnie zostawiając ślad na mojej szyj.
-Nie gryź.-dmuchnął zimnym powietrzem na piekącą skórę i  przytulił mnie.
-Jutro doprowadzisz się do normalnego wyglądu Summer.Pójdziesz do fryzjera, zrobisz porządek z włosami.Zmyjesz makijaż. Tatuaże mi się podobają Pójdziesz również na badania.Aha. Dotknij narkotyków, a Cię zabiję.-odnalazłam jego pełne wargi i dostałam swój upragniony pocałunek.
-Pójdziesz ze mną do lekarza?
-Postaram się. Chyba się nie boisz?
-Boję.-musnął mój policzek.
-Przecież wiesz, że nie pozwolę Cię skrzywdzić.
-Wiem.
-Wracasz do domu?
-Jeśli tylko mnie chcesz...
-Ten dom bez Ciebie nie jest nic wart.
-Oh Hazz .-wyjął mnie z wanny jak księżniczkę i otulił ręcznikiem.
-Koteczku jak ja tęskniłem.
-Nie jesteś zły?
-Jestem wściekły, ale nie chcę żebyś znowu uciekła.-wtuliłam się w jego umięśniony tors.

***Oczami Harry'ego***

Po bardzo udanej nocy obudziłem się wtulony w moją Baby. Gładziłem kciukiem jej tatuaż.Tak naprawdę jestem zły na siebie, że jej na to pozwalałem.Zaniedbałem firmę, ale bezpieczeństwo Summer jest ważniejsze.
Nowe włosy Summer ♥
-Hazz śpisz?
-Śpię.-cmoknąłem jej słodki policzek.
-Seks na zgodę panie Styles? Jakie to mało profesjonalne.
-Twoje krzyki.
-Cicho.-zaśmiałem się. Po wspólnym śniadaniu odwiozłem ją do fryzjera.
-Masz ślicznie wyglądać kiedy tu wrócę.-cmoknąłem ją w policzek i patrzyłem jak znika.Włosy to połowa problemu.Mam nadzieję, że jest zdrowa.Wszedłem do mojej firmy szczęśliwy, podbudowany powrotem Baby.
-Panie Styles! Gdzie się pan podziewał?
-Megan nie dramatyzuj.Już jestem. Wszystko jest okej.Zamknąłem swój gabinet i pisnąłem jak pięciolatka kiedy zobaczyłem stos papierów na moim biurku.Kurwa. Chyba się spóźnię. Wziąłem się szybko za podpisy i czytanie.Zapracowany spojrzałem na zegarek.Cholera. Miałem być z Summer 15 minut temu. Wysłałem jej smsa, że jestem w drodze. Rzuciłem ukończone papiery na najbliższe biurko, co spowodowało, że jedna z pracownic podskoczyła na swoim fotelu.Wybiegłem z wieżowca i szybko odjechałem.Dopiero 30 minut później dotarłem na miejsce. Bez problemu odnalazłem piętro i Summer.Siedziała chowając twarz w dłoniach.
-Kochanie?-usłyszałem ciche łkanie , kiedy podszedłem bliżej.-Baby co się dzieje?Coś nie tak? Powiedz mi co Ci jest!
-Będziesz...Będziesz tatusiem Harry..

poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 60

Osłabiona narkotykami nie miałam szans z napastnikiem.
-Black- to się dzieje w mojej wyobraźni? Uścisk na moich włosach zelżał. Obejrzałam się za siebie szukając głosu. Czy to Liam? O Jezu. Złapał mnie za przed ramię i ignorując mój stan ciągnął mnie szybko w stronę głównej ulicy.
-Liam co ty tu robisz?
-Harry Ci wszystko wyjaśni. Jeśli Cię nie zabije.
-Harry?!-prawie pisnęłam. Ignorował mnie.Do mojej głowy napływały okropne obrazy.Rozpłakałam się przerażona tym co zobaczyłam w swojej wyobraźni. Otworzył mi drzwi do  samochodu i podał swoją kurtkę.Zamknął mnie tam i wrócił do klubu.Wyszedł chwilę później z moją torebką.Rzucił ją na moje kolana. Dlaczego jest traki wściekły? Odjechał z piskiem opon, a ja skuliłam się na siedzeniu.
Znajomy krajobraz pojawił się za oknem kiedy wjechał w drogę prowadzącą do willi Harry'ego.Zaczęłam płakać jeszcze bardziej.Otworzył drzwi, a ja nie miałam odwagi wysiąść.
-Summer.- warknął, pociągając mnie za przedramię.Szarpałam się z nim aż posłał mnie na podłogę przy kominku.Przyjemne ciepło owładnęło moje ciało.Gdzieś w oddali słyszałam ciche głosy.Ktoś do mnie podchodzi.Otworzyłam załzawione oczy i ujrzałam buty Harry'ego. Usiadł w głębokim fotelu i patrzył na mnie z przymrużonymi oczami. Podniosłam się na chwiejnych nogach i padłam przed nim na kolana.Narkotyki dodawały odwagi.Przytuliłam się do jego brzucha i płakałam.
-Spuszczam Cię na 5 minut z oczu a ty już pakujesz się w kłopoty...
-Co?
-Myślisz,że Cię zostawiłem?
-A nie zostawiłeś?
-Obserwowałem Cię w każdej sekundzie. Dzisiaj musiałem coś załatwić. Liam Cię pilnował i się zaczęło.Teraz pójdziesz do łazienki, doprowadzisz się do porządku i porozmawiamy.- Wspięłam się na jego kolana i przytuliłam. Objął mnie przez co znów zaczęłam płakać.
-Baby spokój.Już cicho. Idź się umyć.
-Umyjesz mnie?-kiwnął głową i poprowadził do łazienki.Nalał pełną wannę wody i pomógł mi wejść do środka.Przyglądał mi się z bólem w oczach.
-Harry?
- Co ty z siebie zrobiłaś..-powiedział łamiącym się głosem.Nawinął na palec kosmyk włosów ufarbowanych na różowo.
-Ja...To pomagało...
-Narkotyki Summer? Dlaczego mi to robisz? Nie było najlepiej, prawda, ale takie coś!?
-Hazz
-Zdradziłaś mnie?
-Nie. A ty mnie?


niedziela, 8 września 2013

Rozdział 59

-Harry, Harry widzę smerfy!
-Ja Ci dam kurwa smerfy!-złapała mnie za rękę.
-Harry! Papa Smerf!-niekontrolowany śmiech uciekł z moich ust, a Summer wyglądała na nieźle przestraszoną.
-Kochanie tu nie ma smerfów.
-Nie?
-Nie.-rozglądała się z szeroko otwartymi oczami.Odwróciłem się w stronę jej przyjaciółki przyciągając Summer do swojego boku. Laska wyglądała na mocno wkurzoną.
-Zostaw Summer w spokoju dupku!
-Jeszcze raz spróbuj wtrącić się między mnie a baby, a cię zabiję, jasne?- popchnąłem ją w stronę windy i obserwowałem jak przerażona zabiera swoje rzeczy.-Sami co się dzieje? Skarbie?
-Zimno.One są wszędzie. Małe niebieskie skurwysyny.-kopnęła w powietrze.-Smerfetka.- mruknęła chowając się w moich ramionach.
-Wracasz ze mną do domu pyszczku?
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo nie chcę.
-Kochanie.
-Harry nie. Potrzebujemy przerwy.
-Nie chcę. Chcę mieć Cię obok.
-Harry proszę..
-Kochasz mnie?
-Kocham Cię. Zaraz Ci to udowodnię.-opadła na kolana i rozpięła moje spodnie.
-O nie skarbie.-podniosłem ją jak dziecko.
-Dlaczego?
-Nie pozwolę.
-Chcę żebyś czuł się dobrze.
-Summ.
-Nie chcesz mnie?-jej oczka zaszły łzami. Musnąłem jej usta
-Zrobimy to normalnie dobrze?-kiwnęła głową. Jest naćpana, ale spełnię każdą jej zachciankę.Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni.Rozebrałem ją muskając opuszkami palców każdy jej milimetr ciała.Przeciągnęła koszulę przez moją głowę.
-Jezu Summer nie nie mogę bez Ciebie żyć.- wessałem się w jej szyję.
-Wiem Hazz. Ja bez Ciebie też.
-Chcesz być na górze? Pozwolę Ci.
-Chcę.-przewróciłem nas i obserwowałem jej cudowne ciało. Moje ręce głaskały jej talie.Umiejscowiła moją erekcję przy swoim wejściu i powoli się nabijała.
-O Boże Baby...- wbiła palce w moją klatkę rozkoszując się wypełnieniem.Złapałem ją za biodra i podniosłem rozkoszując się widokiem zaspakajanej Baby.Jęczałem cicho wtulony w jej piersi. Oboje otrzymaliśmy swoje spełnienie.Położyłem ją delikatnie na łóżku-Śpij moje kochanie.-cmoknąłem ją w skroń i usnąłem wtulony w jej włosy.


        **Dwa miesiące później**


**Oczami Summer**

Widuję go tylko kiedy przychodzi na obiad. Nawet nie codziennie. To boli, ale mam swój lek.Ćpam. Ciągle. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam czysta.Wszystko się zmieniło, nawet mój wygląd.On na mnie nie patrzy.Jest miły. MIŁY.Ostatni raz powiedział mi, że mnie kocha, kiedy się kochaliśmy.
-Dziękuje. Bardzo smaczne Summer.-otarł kąciki ust i założył marynarkę.
-Przyjdziesz jutro?Chciałabym, żebyś przyszedł.-jakoś dziwnie na mnie spojrzał.
-Przyjdę.-uśmiechnął się i wyszedł. Dziś wieczorem impreza. Założyłam jakąś krótką sukienkę, zrobiłam makijaż i zeszłam na dół, gdzie już czekała taksówka.Szybko dotarłam do klubu na przedmieściach i odnalazłam moich przyjaciół.Wciągaliśmy kolejne kreski, a impreza rozkręcała się.
-Zatańczysz?-zapytał jakiś chłopak przekrzykując muzykę
-Tak. -pozwoliłam mu poprowadzić się na parkiet. Jego ręce powędrowały na mój tyłek.
-Ej!Ej!
-Spokój maleńka. Pobawmy się.
-Zostaw!-szarpnął mnie za włosy i popchnął do tylnych drzwi.




sobota, 7 września 2013

Rozdział 58

Rozglądałam się po mieszkaniu powstrzymując łzy. Weszłam do sypialni i spłynęły po mojej twarzy jak wodospad. Na łóżku leżały czerwone róże. Poczułam wibracje mojego telefonu. Odebrałam i przyłożyłam go do ucha.
- Summer ?
- Co ? - szepnęłam..
- To ja, Bella. Co Ci jest ?
- Rozstałam się z Harrym..
- Co ?! Gdzie ty jesteś teraz ?
- On dał mi swój apartament, znaczy mieszkam w jego apartamencie.
- Dawaj adres, zaraz będę. Mam coś co Cie rozweseli.
- Bella ale
- Skończ. Dawaj. - niechętnie jej go podałam i poszłam do kuchni. Wszystkiego było pełno. Cała lodówka, szafki. Boże. On jest niesamowity. Naszykowałam jakieś przekąski i czekałam na moją przyjaciółkę. Cichy dźwięk zasygnalizował przybycie windy. Podeszłam niepewnie i nacisnęłam jakiś guzik. Bella rzuciła mi się na szyję zamykając mnie w uścisku.
- Jak się trzymasz ?
- Słabo.
- Co się stało ? - pokręciłam tylko głową unikając odpowiedzi. Pogładziła mnie po plecach próbując dodać mi otuchy, ale słabo się czułam. Chcę żeby on mnie pocieszył i pogłaskał po plecach.
- Summer mam coś dla Ciebie. - rzuciła we mnie czymś małym. Podniosłam to na wysokość oczu i zmroziło mi krew w żyłach.
- Popierdoliło Cie Bella ?
- Ze znajomymi robimy to od dawna.
- Nie będę ćpała !
- Dlaczego nawet nie spróbujesz ?!
- Bo nie ! To trucizna !
- I tak kiedyś umrzesz.
- Daj mi spokój.
- Nie dopóki nie spróbujesz.
- Harry mnie za to zabije  !
- Ale Harry'ego tu nie ma. - kolejna fala bólu zalała moje ciało. Obracałam woreczek z narkotykami między moimi palcami.
- Bella nie.. nie potrafię. Boję się.
- Zapomnisz o nim. Będzie Ci łatwiej. Obiecuję. - wyrwała go z  mojej ręki i rozsypała na szklanym stoliku. Nawet nie wiem kiedy leżałam na kanapie z kompletnym odlotem. Wszystko mnie bawiło. Wyostrzone zmysły pozwalały dostrzec najmniejszy pyłek kurzu. Bella leżała na podłodze wcinając chipsy. Znów usłyszałam ciche piknięcie windy. Ruszyłam na miękkich nogach, roześmiana w jej kierunku. Otworzyłam i uśmiech znikł mi z twarzy. Zayn Malik we własnej osobie.
- Summer ?
- Zayn ?
- Wszystko okej ?
- Jest zajebiście.

*** Oczami Harry'ego ***

Czekałem aż Zayn wróci " z wywiadu ". Nerwowo dreptałem w miejscu obserwując okna apartamentu. Drzwi od budynku otworzyły się, a ja od razu podbiegłem do mulata.
- Płacze ?! Jest smutna ?!
- Jest naćpana Hazz.
- C. co ?!
- Harry kurwa ona nie wie co się z nią dzieje. Jest tam jeszcze jakaś jedna. - odepchnąłem go i ruszyłem do budynku. Gdy tylko otworzyła mi drzwi uśmiech znikł z jej buzi. Złapała mnie za rękę jak małe dziecko chwytające się matki.
- Co ty zrobiłaś ? - odgarnąłem jej włosy z buzi.
- Kochaj mnie.
- Kocham Cie.
- Kochaj się ze mną.
- Baby idź spać.
- Nie Summer ! Nie daj mu sobą pomiatać  ! Ty tu rządzisz ! - tego to kurwa za wiele. Ruszyłem wściekły w stronę przyjaciółki mojej Sami.

piątek, 6 września 2013

Rozdział 57

-Summer. Summer otwórz oczy.- nie dadzą mi pospać. Jasne światło oślepiło mnie skutecznie sklejając moje powieki.-Summer.
-Co?-mruknęłam sennie
-Jesteś w szpitalu, zemdlałaś.
-Co?!-usiadłam, ale ktoś popchnął mnie na poduszki. Moja ręka... Ktoś ją trzyma.Z niechęcią  otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego. Lekarz wyszedł z sali zostawiając mnie z moim byłym chłopakiem. Obserwowałam każdy jego gest. Nerwowe spojrzenia, przygryzanie wargi. Co się właściwie stało? Ach no tak... Chciał zabić mojego brata. Wyszarpałam rękę z jego uścisku. To milczenie zaczynało mnie wkurzać.
-Summer przepraszam...
-Chcę stąd iść. Zabrać swoje rzeczy i wynieść się od Ciebie.
-Nie rób tego.Wszystko będzie dobrze. Ułoży się Baby... Kocham Cię... Chcę, żebyś urodziła moją Dracy.
-Okłamałeś mnie tysiąc razy. Oszukiwałeś. Dlaczego mam Ci wierzyć?-podwinął rękaw od t-shirtu i pokazał mi...tatuaż. Moje imię na jego opalonej skórze.
-Będę miał go na zawsze. Kocham Cię.
-Nie zostanę w Twoim domu. Po prostu...nie. Nie tym razem.-łzy spływały po jego twarzy, a ja nie czułam nic. Zero smutku.Zero radości.
-Wrócisz do mnie? Kiedyś?
-Nie wiem.
-Kochasz mnie?
-Nie wiem.
-Pójdę teraz. Karze przygotować mój apartament w centrum, spakować i przewieść Twoje rzeczy. Zapłacę za Twoje studia, przywiozę Ci ubranie i odwiozę. I nie próbuj ze mną dyskutować Summer.-wstał, pocałował mnie przelotnie w czoło i wyszedł. Kocham go. Bardzo. Nie potrafię z nim być. To za trudne. Spencer to świnia, ale jednak mój brat. Usnęłam. Z nudów i  psychicznego wykończenia.
-Baby..
-Co znowu...
-Śpiochu już wszystko gotowe... wstań.- usiadłam niechętnie i przetarłam oczy. Byłam ubrana. Nawet miałam buty. Opuściłam nogi z łóżka, a jego ręka opiekuńczo powędrowała na moją talię
-Harry..- cofnął rękę. Wyszliśmy powoli ze szpitala. Pomógł mi wsiąść do auta. Nie odzywał się. Jechał spokojnie, jakby chciał przedłużyć tą chwilę.
- Zawsze możesz na mnie liczyć, możesz wrócić do naszego domu... Dam Ci wszystkiego czego będziesz potrzebowała
-Harry zrobiłeś już wystarczająco.
-Nie!
-Dziękuje Ci za ten apartament, ale mnie na to nie stać.
-Za kogo ty mnie masz Summer? Nie pozwolę Ci za nic płacić! Jesteś moją kobietą i moim pierdolonym obowiązkiem jest zapewnienie Ci życie w luksusie! Nawet jeśli ty tego nie chcesz!
- Harry...
-Koniec dyskusji. Chodź.-pozwoliłam mu prowadzić się do windy. Wcisnął guzik na ostatnie piętro. Gdy tylko drzwi otworzyły się zobaczyłam mniejszą wersję jego domu
-Zadzwonię wieczorem..-powiedział cicho.
-Przytulisz?- desperacko zamknął mnie w swoich ramionach.To moje miejsce. Tutaj. Na tym świecie. Jego ramiona. Pocałował mnie w czubek głowy i ruszył do windy.-Harry!
-Tak?
-Dziękuję
-Zrób mi jutro kurczaka...-powiedział smutno i wyszedł. No tak. Nadal dla niego pracuję.

środa, 4 września 2013

Rozdział 56

Włącz : http://www.youtube.com/watch?v=JQYJRw4R4-Q

Fale ciepła i zimna na przemian zalewały moje ciało.
- Summer ?
- Idę się spakować. - starałam się opanować drżenie rąk.
- Nie ! Hazz powiedział, że masz zostać !
- Mam w dupie to co on powiedział Gemma. - ruszyłam schodami w górę.
- Summer ! Musisz zostać słyszysz ?! - pobiegła za mną.
- Nie. Muszę jechać do Londynu i zabrać swoje rzeczy z jego domu.
- Nie możesz ! On wyraźnie powiedział, że masz tu zostać !
- Nie obchodzi mnie jego zdanie !
- On po jutrze po Ciebie przyjedzie. Zostań Summer.
- Nie. - zaczęłam wrzucać rzeczy do walizki jak opętana. Nie obchodziło mnie w jakim stanie będą później. Nic mnie nie obchodziło. Podziękowałam za wszystko Gemmie i wybiegłam z domu. Szłam prosto w stronę dworca, który znajdował się kilka ulic dalej. Łzy spływały po moich policzkach ginąc gdzieś w szaliku. Złapałam swój autokar i usadowiłam się w ciepłym wnętrzu. Z mojego ipoda sączyła się w kółko ta sama piosenka. Ujrzałam przez okno samochód Harry'ego pędzący w drugą stronę. Gemma już pewnie wszystko mu powiedziała. Mam jakieś 2 godziny czasu. Weszłam do jego domu trzęsąc się z zimna i smutku. Wrzucałam wszystko do walizek.
- Summer. - zamarłam w  miejscu - Co ty wyprawiasz ?
- Daj mi spokój Louis.
- Harry kazał mi sprawdzić czy tu jesteś i Cie zatrzymać. Nie będę miał z tym problemu.
- Po prostu mnie zostaw, albo wpakuj mi cały magazynek w głowę.
- To by było za proste Sami.
- Wyprowadzam się Louis. Nie zostanę z nim. Godziny dłużej. Sekundy. Nie chcę nawet na niego patrzeć.
- O co Wam kurwa poszło ? Summer on planuje ślub. Rozumiesz ? On chce mieć dzieci, rodzinę z TOBĄ.
- Nie obchodzi mnie to. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Nawet koloru koszulki wiesz ? - wróciłam do swojego zajęcia. Złapał mnie za ramię .
- A mnie nie obchodzi co ty masz do powiedzenia. Harry powiedział, że mam Cie tu zatrzymać i nie zawaham się przypieprzyć Ci. Ja nie  jestem jak Harry, nie będę obchodził się z Tobą jak z jajkiem.
- Bij. Bij mnie. Teraz.
- Uspokój się !
- SUMMER ! - ryk Harry'ego rozdarł powietrze. Zaczyna się komedia. Wparował do sypialni i przyparł mnie do ściany.
- Odsuń się.
- Czego kurwa nie rozumiesz ?! Czego kurwa nie zrozumiałaś w " ZOSTAŃ W HOLMES CHAPEL " ?! - krzyczał i potrząsał mną. Nowa fala złości zalała moje ciało. Wymierzyłam mu siarczysty policzek.
- Czy ty kurwa oszalałaś ?! Summer !
- Mam Ci do powiedzenia tylko jedno. Nie pokazuj się więcej w moim życiu. Nigdy. Rozumiesz ?!
- Summer do jasnej cholery o czym ty mówisz ?! Musiałem wrócić do firmy !
- Nie rób ze mnie idiotki Harry ! Doskonale wiem o tym, że jutro jest akcja ! - patrzył jak zakładam na siebie kurtkę i buty. Jego policzek zmieniał barwę na ciemny fiolet.
- Nie możesz.
- Nie mogę co ?!
- Nie możesz mnie zostawić.
- Mogę.
- Zapłaciłem za to.
- Pierdoli mnie to !
- Summer. Bierzemy ślub.
- Nie. Po prostu daj mi spokój. -  Chciałam wyjść, ale złapał mnie w talii.
- Chciałem Cie chronić. Summer.. proszę Cie wysłuchaj mnie.
- To i tak nic nie zmieni. Podstępem zmusiłeś nie do opuszczenia Londynu !
- Summer proszę Cie. - usiadł na brzegu łóżka i patrzył na mnie oczami pełnymi łez.
- Masz 5 minut.
- Summer w tej akcji chodziło o coś więcej niż Twoje bezpieczeństwo. Gdybyś tam poszła i wykonała swoje zadanie to wszystko byłoby dla Ciebie gorsze. Kochanie...
- Powiedz mi o co chodzi.
- Chodzi o ofiarę.
- Kto to ?! Harry nie baw się ze mną.
- Twój brat Summer. Dlatego Cie chroniłem. Dlatego chciałem, żebyś została tam.
- Ty.. Wy.. - odebrało mi mowę.
- Summer dobrze się czujesz ?
- Nie dotykaj mnie. - opadłam na kolana.
- Summer co się dzieje ?! - nie byłam w stanie mówić. Mgła zasnuła moje oczy i zablokowała drogi oddechowe. Czułam jego ręce na swoich plecach. Moja głowa opadła na jego ramię pozbawiona jakiejkolwiek władzy w mięśniach. Tylko on chronił mnie przed upadkiem na dywan. Czarna mgła i kolejny dym w płucach. Czy ja umieram ?


Hej kochani, chciałam przeprosić jeżeli codziennie nie będzie rozdziału. No wiecie teraz zaczęłam techinkum, a do tego pomagam przy remoncie. Kocham Was i mam nadzieję, że zrozumiecie. Staram się jak mogę x / Horanowa.:) 

wtorek, 3 września 2013

Rozdział 55

- Dlaczego Summer ?
- On uwielbia dawać mi drogie prezenty, pokazywać się w luksusowych klubach. Czasami chciałabym, żebyśmy poszli na spacer, kupili piwo i orzeszki..
- Harry jest inny prawda ?
- Nawet nie wiem ile ona ma lat.. - wyznałam bliska płaczu.
- 23.. Jak to nie wiesz ?!
- On.. my nie rozmawiamy o takich przyziemnych rzeczach.
- Nawet nie wiesz jaka byłam szczęśliwa kiedy powiedział, że przyjedzie z Tobą.
- Tak umm.. ja dziękuję pani. Nie utrzymuję kontaktów z moją rodziną.
- Nie dziękuj i mów mi mamo. - przyszedł Harry i usiadł jak najbliżej mnie obejmując ramieniem.
- Co zazdrośniku ? - zapytała jego mama obserwując jak oplata mnie swoimi ramionami.
- Nie jestem zazdrosny. - niekontrolowany śmiech uciekł z moich ust i złączył się ze śmiechem Gemmy. Skarcił mnie wzrokiem jak psa. Po zjedzonej kolacji zmywaliśmy wspólnie naczynia.
- Baby ?
- Tak ?
- Idziemy na spacer ?
- Możemy. - ubraliśmy się i wyszliśmy. Jego palce splecione były z moimi.
- Tu kiedyś pracowałem. - wskazał ręką jakąś małą piekarnię. - A tu weźmiemy ślub. - odwrócił mnie i przytulił moje plecy do swojego torsu opierając głowę na ramieniu. Moim oczom ukazał się malutki, drewniany kościółek. Był śliczny.
- Harry..
- Tak ?
- Nie odbierz tego źle, ale..
- Po prostu powiedz. - pocałowałam go długo i namiętnie.
- Kochanie.. czy ty mógłbyś wyluzować ? - jego ciało napięło się pod wpływem irytacji.
- Co masz na myśli Summer ?
- Zapomnij o tym, że masz pieniądze. Po prostu.. zabaw się..
- Chcesz się bawić ? - pokiwałam ochoczo głową - To chodź. - pociągnął mnie biegiem w dół ośnieżonej uliczki.
- Harry co ty robisz ?
- Cicho ! - kupił gorącą czekoladę i wręczył mi kubek napychając swoje usta karmelkami. Prowadził mnie przez jakieś dróżki, aż w końcu moim oczom ukazało się małe jeziorko. Kompletnie zamarznięte.
- Po co tu przyszliśmy ? - wbiegł rozpędzony na taflę jeziora i ślizgał się jak dzieciak.
- No chodź do mnie. - niepewnie ruszyłam w jego stronę obserwując jak przemierza kolejny fragmenty zamarzniętej wody. Zachwiał się i wylądował głową w zaspie.
- Harry ! - ze śmiechem ruszyłam w jego stronę. Złapał mnie w pasie i wpił w moje usta. Dziecięcy uśmiech  rozświetlił jego buzię kiedy wytrzepywałam w jego włosów płatki śniegu.
- Dawaj buziola. - nachylił się, ale zaczęłam uciekać przed nim po zamarzniętej tafli. Nasze śmiechy rozbrzmiewały nad polaną cichnąc przez miłosne pocałunki kiedy na chwilę złapał mnie w swoich ramionach. Ganialiśmy się aż opadłam z sił. Powalił mnie na ziemię wciskając głową w śnieg. Śmiał się jak małe dziecko kiedy próbowałam się uwolnić, aż w końcu złapał mnie w talii i położył na swoim ciele.
- Harry. Mój Harry.
- Moja śnieżynka. - wyciągał płatki z moich włosów. Wtuliłam się w jego tors słuchając przyspieszonego bicia serca mojego wybranka.
- Tak bardzo Cie kocham Hazz.
- Ja Ciebie też kocham Summer. - kolejny pocałunek rozgrzał moje ciało. Zakochuję się w nim od nowa. Całe złe emocje odleciały z naszych ciał, wszystkie kłótnie i przykre chwile gdzieś zniknęły. Byliśmy tylko my, my dwoje i nasz własny kawałek kosmosu.
- Wracajmy. Zimno mi.. - dźwignął się na nogi ze mną na rękach i niósł mnie do domu. Nie paliło się światło. Wszyscy muszą już spać. Wzięłam dresy i koszulkę i poszłam do łazienki. Rozebrałam się i delektowałam rozkoszą gorącego prysznica. Poczułam jego zapach, a chwilę później ręce na plecach.
- Kochanie.. jesteś piękna.
- Zamarznięta.
- A tam. Nie marudź. - jego dłonie zjechały w dół moich pleców i spoczęły na moich pośladkach.
- Panie Styles..- upomniałam go mrucząc wprost do jego ucha.
- Pani Styles. - dopadł moich ust. Nie przeszkadzało mi to, że jesteśmy nago. Najważniejsze było, żeby był blisko. Blisko mnie. Odwrócił mnie brutalnie tyłem do siebie.
- Wezmę Cie od tyłu Summer. - warknął nisko. Poczułam jego potężną erekcję przy swoim wejściu. Pisnęłam cicho kiedy zaczął się we mnie wsuwać. Zawsze robiliśmy to w jednej pozycji, a teraz on. Jęknął gardłowo przenosząc dłonie na moje piersi.
- Hazz..
- Spróbuj krzyczeć, a Cie zleje. - spojrzałam na niego przerażona. Poruszył się mocno. Zatkał mi usta zanim westchnienie uciekło z moich rozchylonych warg. Poruszał się agresywnie spragniony mojej bliskości. Odmówiłam mu 3 razy przez ostatnie dni. Zatrzymał się na chwilę po czym wbił pod innym kątem. Tego nie wytrzymam. Mruknęłam z zadowolenia.
- Tutaj ? - kiwnęłam głową. Masował moje piersi całując szyję. Cały czas drażnił penisem to czułe miejsce. Czułam jak uginają się pode mną nogi przez falę rozkoszy. Jego ręka znalazła się na dole mojego brzucha kiedy pomagał mi utrzymać równowagę. Rozkosz wypełniła cały mój organizm.
- Tak bardzo Cie kocham Baby.
- Ja Ciebie też Hazz...

*** 3 dni później ***

Święta, święta i po świętach. Obudziłam się rano przez niesamowity zapach. Mama coś gotuje.
Harry'ego nie było obok mnie. Założyłam szlafrok i zeszłam na dół w poszukiwaniu Hazzy.
- Hej Gemma.
- Hej. Robię nam omlety.
- Super. Umm.. Gdzie Harry ?
- No jak to gdzie ? Pojechał do Londynu.

poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 54

-Co??
-Weźmy ślub. Kupię Ci najpiękniejszą sukienkę. Będzie cudownie.
-Harry ja mam 18 lat.
-Wiem kochanie.
-Hazz  przepraszam, ale nie. To za szybko. Nie odbierz tego źle. Kocham Cię, ale jestem za młoda.Chcę podróżować, zwiedzać świat, a nie siedzieć z dziećmi w domu.
-Wydurniłem się. Smacznego, ale się smucę.
-Hazz
-hymm?
-Kocham Cię.
-Cieszę się.
-Nie smuć się.
-To nie takie łatwe. Nigdy nie pokochasz mnie tak mocno jak ja kocham Ciebie.
-Harry
-Nie Baby. Nie tłumacz się.
-Chcę za Ciebie wyjść. Nie teraz.
-Obiecuj
-Co?
-Obiecuj, że zostaniesz moją żoną
-Obiecuję- pocałowałem ją w policzek i zająłem się posiłkiem. Niedługo później odjechaliśmy z restauracji.
-Kochanie jesteśmy- usnęła sobie słodko. Pocałowałem ją w policzek
-Boję się.
-Chodź słoneczko.-wziąłem ją za rękę. Później zajmę się bagażem.
-Harry!
-Mama- ucałowałem moją rodzicielkę i przyciągnąłem Summer
-Dzień dobry, jestem Summer
-Dzień dobry kochanie!- przytuliła moją żonkę.
-Gdzie Gemma?- zapytałem pomagając Baby ściągnąć kurtkę.Poczułem moją siostrę zanim ją zobaczyłem. Wskoczyła mi na plecy.
-Harold
- Nie mów tak do mnie Gem!
-Ty jesteś Summer tak?-zeszła ze mnie i podeszła do Baby.
-Tak.
-Jestem Gemma. Co ty w nim widzisz dziewczyno?- pociągnęła Summer do salonu, a ja przytuliłem mamę.
-Długo jesteście ze sobą?
-Kilka miesięcy.-odgarnąłem włosy z czoła, a jej wzrok spoczął na mojej ręce.
- Czy...Czy tym masz obrączkę?
-Mam.
-Powiedz mi, że nie wziąłeś ślubu!
-Bo?
-Harry!
-No co?
-Jak mogłeś wziąć ślub i nie zaprosić własnej matki?!
-Mama.
-No co?
-Harry.-przyszła do mnie Summer. Mama spojrzała na jej dłoń i łzy spłynęły po jej policzkach.
-Jak wy mogliście?
-O co chodzi?
-Wzięliście ślub.
-Nie! Proszę pani my tylko nosimy obrączki, symbolicznie..Jesteśmy za młodzi na ślub i dzieci.- dostałeś ścierką przez łeb.
-Mama nie bij mnie !
-Idź mi stąd! Chodź Summer zrobię ci coś do picia.
-Ja też chcę.
-Nie wiesz gdzie jest kuchnia?
-Wiem.
-To zasuwaj .-wyminąłem je i jeszcze dostałem klapsa. Mama krzątała się po kuchni, a ja wziąłem Baby na kolana.
-Mama.
-Tak?
-Zrobisz mi sernik?
-Już czeka w lodówce.

* Oczami Summer*

Zsunął mnie z siebie i prawie podbiegł do lodówki. Wziął łyżeczkę i wyjadał ciasto z całej z blachy.
-Może byś soją ukochaną poczęstował?-skarciła go jego mama.
-Summer, nie chcesz prawda?
-Nie, dziękuję
-Kocham Cię-przyszła Gemma i zabrała Hazzie ciasto.
-Ej!- zaczęli się bić i szczypać
-Summer chodź.-jego mama podała mi herbatę i zaprowadziła do salonu.
-Ma pani piękny dom.
-Dziękuje. Harry mi go kupił.
- Nie lubię jego pieniędzy....-powiedziałam cicho










niedziela, 1 września 2013

Rozdział 53

- Co ?! Summer nie ! - złapałem ją za nadgarstki i oderwałem od pakowania ciuchów.
- Zostaw !
- Kochanie błagam nie zostawiaj mnie. Potrzebuję Cie ! Jesteśmy jednością Baby, ty i ja..Dam Ci wszystko czego zapragniesz i więcej.
- Tak ? To daj mi wolność.
- Summer
- To moje imię.
- Kochanie błagam Cie !
- To ty się zmieniłeś Hazz ! Mania kontroli ?!
- Baby proszę Cie.
- Nie. Nie tym razem Harry.
- Kochanie wyjedziemy z Londynu, odpoczniemy od tego wszystkiego. - wpatrywała się w ścianę przygryzając dolną wargę. - Baby spróbujmy. Daj nam szansę. Będę się starał. Pamiętasz co obiecałem Ci na początku ?
- Że nasz związek będzie idealny i będę szczęśliwa.
- Dokładnie. I tak będzie. Myszko proszę.
- Harry ile jeszcze razy będziesz chciał ostatnią szansę ?
- Proszę Cie, umrę bez Ciebie. Tak bardzo Cie kocham Sumi..
- Ostatni raz.
- Dziękuję kochanie. - przyciągnąłem ją i pocałowałem.
- Oddaj mi telefon. - położyłem go na jej wyciągniętej dłoni i odgarnąłem niesforny kosmyk z jej buzi. Opadła na kolana i przebierała ciuchy w walizce. Niektóre odwieszała inne składała i chowała do walizki.
- Kochanie co robisz ?
- Mówiłeś, że dzisiaj wyjeżdżamy. - rzuciłem się na nią kładąc ją na dywanie.
- Wezmę Cie tutaj. - warknąłem przygryzając płatek jej ucha.
- Zostaw !
- Nigdy ! - uderzyła mnie w bark. Obdarowywałem jej szyję mokrymi pocałunkami. Bawiła się moimi loczkami.
- Byłeś niegrzeczny Hazz. Nie dostaniesz nagrody. - zassała płatek mojego ucha.
- Będę grzeczny.
- Za późno kochanie.
- Proszę.. wezmę Cie w jaccuzzi.
- Kuszące, ale nie. - jęknąłem i opadłem na jej ciało.
- Kocham Cie.
- Wiem.
- Bardzo.
- Wiem.
- Chodź do mnie.
- Harry leżysz na mnie. - zaśmiałem się i przekręciłem nas tak, że teraz Summi leżała na mnie.
- Moja malutka. - przeleżeliśmy jeszcze godzinę śmiejąc się z różnych głupot. Spakowaliśmy walizki i ruszyliśmy w drogę do mojej rodziny.
- Kochanie jesteś głodna ?
- Trochę. - zaparkował  pod jakąś restauracją.
- Tutaj byłem pierwszy raz na randce. - objąłem Summer w talii i poprowadziłem do środka. Nie nawalę. Tym razem nie spieprzę. Złożyliśmy zamówienie i siedzieliśmy przy stoliku trzymając się za ręce.
- Jak ona miała na imię ?
- Barbara.
- Kochałeś ją ?
- Nie. Tylko Ciebie kochałem, kocham i będę kochał słyszysz ?
- Słyszę. - nachyliłem się nad stolikiem i skradłem buziaka.
- Summer ?
- Słucham ?
- Wyjdź za mnie.

Obserwatorzy