wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 1

" Prosimy o zachowanie szczególnej ostrożności ze względu na szajkę przestępczą grasującą po Londynie " 

Srutututu. Ściszyłam radio i wybijając nerwowy rytm na kierownicy czekałam aż zmieni się światło. Zawsze wracam do domu po północy bo tak kończy się moja zmiana w restauracji. Mieszkam sama na poddaszu w kamienicy. Moja okolica nie jest zbyt bezpieczna, ale nie stać mnie na wynajęcie penthouse'a. Pracuję po 12 godzin dziennie, ale to pozwala mi na opłacanie mieszkania i zaocznych studiów. Mój szef to ostatni skurwysyn. Tylko czeka, żeby obniżyć komuś pensję. Zaparkowałam i weszłam na klatkę. Znów spaliła się żarówka. Zamknęłam drzwi na klucz, szybki prysznic i do łóżeczka. Usnęłam jak zabita. Rano obudziły mnie ciężkie krople uderzające o okna dachowe w mojej sypialni. Która godzina ? 11 ? O kurwa ! Szybko wstałam i jak najprędzej to możliwe wyszykowałam się do pracy. Spóźniłam się 20 minut.
- Summer !
- Szefie przepraszam, budzik mi nie zadzwonił i
- Słuchaj nie obchodzi mnie to. Dzisiaj budzik a jutro co ?! Masz wybór. Albo lecę Ci po pensji albo zostajesz po zamknięciu i sprzątasz.
- Sprzątam. - rzucił mi klucze do swojej zasranej restauracji i odszedł z miną zwycięzcy. Pieprzony gnój. Wzięłam się za obsługiwanie stolików. O północy wszyscy wyszli, a ja wzięłam się za sprzątanie. Zaczęłam od wpakowania naczyń do zmywarki, a chwilę potem już układałam krzesełka na stolikach. Usłyszałam skrzyp drzwi wejściowych. Stałam jak wryta i patrzyłam jak pięciu ubranych na czarno mężczyzn, w kominiarkach wchodzi do środka. Rozejrzeli się a wzrok jednego z nich padł na mnie. Przeszył mnie chłód jego zielonych oczu.
- Zabaweczka. - mruknął do kumpla i ruszył w moją stronę.
- Nie, proszę  nie..  - cofnęłam się ale wpadłam w stolik.
- Czego się boisz ? - powiedział  ochrypłym głosem.
- Nie krzywdź mnie.
Summer
- Zabawimy się troszkę. Nie wyglądasz na taką, która tego nie lubi.
- Jestem dziewicą ! - krzyknęłam.
- Zamknij się suko. - złapał mnie za włosy.
- Hazzu nie możemy otworzyć kasy !
- Gdzie jest klucz ? - syknął.
- N..nie m.ma go t..tu.
- Pytałem gdzie jest ?
- Właściciel zawsze nosi go przy sobie.
- Adres.
- Nie znam ! Na prawdę nie znam ! Sprawdźcie w teczkach, które leżą pod kasą. - paraliżował mnie strach. Ugięły się pode mną nogi ale złapał mnie w talii i przytrzymał.
- Podobasz mi się. - mruknął tak, że tylko ja mogłam to usłyszeć.
- Mam ! Jedziemy ! - straciłam przytomność. Ocknęłam się przez piekący ból na prawym policzku. Stał przede mną jeden z nich. Ten z miodowymi oczami.
- Wstawaj królewno. - złapał mnie za włosy i przystawił broń do skroni.

10 komentarzy:

Obserwatorzy